Jak udało mi się sprawić, że moje dziecko mając skończone niecałe osiem tygodni przespało całą noc? Nakarmiona o 21.45 obudziła się o 6 rano?! Niesamowite?! A jednak! (Tak! Właśnie zdradziłam Wam, że mam córeczkę ;) a za chwilę powiem Wam jak ma na imię :) ) Konsekwencja, konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja, plus morze cierpliwości, spokoju i opanowania. I to od samego początku.
Niemowlę potrzebuje wielomiesięcznych, regularnych ćwiczeń
tych samych sekwencji czynności, żeby nauczyć się świata. Powtarzalność
zabiegów bardzo ułatwia mu zrozumienie i przystosowanie się do otoczenia. Dlatego
właśnie każdy dzień Twojego dziecka, od samego początku, powinien być
przewidywalny, rutynowy i stabilny. Maleństwo wytwarza wtedy sobie swoje
wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, czuje się spokojniejsze i jest bardziej
radosne.
Bardzo potrzebne i przydatne w tej walce są nasze codzienne
rytuały. Każdy może stworzyć swoje, jednak niektóre sprawdzą się idealnie w
każdym przypadku.
Przedstawiam Wam zatem nasze „Zuziowe” rytuały
- Wstajemy rano, odsłaniamy okna, ubieramy się w ciuszki na
dzień. Dom zaczyna żyć – wszyscy rozmawiają ze sobą pełnym głosem, włączamy radio czy telewizor – to nasze
poranne rytuały.
- karmimy się o stałych porach – 8.00, 11.00, 14.00, 17.00 i
20.00. Oczywiście nie było tak od początku – zaczynałyśmy od około 20. karmień na
dobę :P Naprawdę nie wiem jak przeżyłam ten czas – ok wiem, gdyby nie mój
jedyny w swoim rodzaju K. i moja Mama byłoby strasznie.
- karmimy się zawsze w tym samym miejscu. Przed karmieniem
zmieniamy pieluszkę i zakładamy śliniaczek – i tu zaczyna się szaleństwo – mała
ma jakiś „streso – kaszel” kiedy tylko zakładam jej śliniak – wie, że zaraz
będzie jedzonko i nie może się doczekać ;)
- codzienna kąpiel o tej samej porze 19.30. Czy mi się chce,
czy nie, czasem tylko tak szybciutko symbolicznie zanurzam małą w wanience, no
ale musi być. Maleństwo musi wiedzieć, że teraz nadchodzi noc i idziemy spać.
Na początku strasznie ciężko było z tą stałą porą. Raz kąpałam o 17.00 a raz o
21.00, no ale o rezygnacji nie było mowy. Nie raz, nie dwa trzeba było małą
wyrwać ze snu, nie obyło się też bez strasznych krzyków. Z perspektywy czasu
widzę jednak, że to była najlepsza decyzja, bo są tego świetne efekty.
- po kąpieli ubieramy się w piżdżamkę, w miejscu gdzie
zawsze karmimy wyłączamy główne światło, zostawiamy tylko lampkę i teraz
zaczyna się „domowy tryb noc” – czyli nie gra radio, telewizor jeśli jest
włączony to cichutko, rozmawiamy ze sobą półgłosem – Mała musi się wyciszyć
przed snem
- po ułożeniu Malutkiej do snu Mama daje buzi w czółko i
robi krzyżyk na dobranoc :)
W łóżeczku Zuzia przebywa tylko w nocy. Dnie spędza w wózku,
na kanapie (która od jej urodzenia jest praktycznie ciągle rozłożona), na rękach
u wszystkich wokoło, a czasem w leżaczku-bujaczku.
Te wszystkie nasze rytuały wypracowują nam fajny składny
rytm dnia, cały czas ćwiczymy, ale jest już naprawdę dobrze J Na początek nigdy nie
jest za wcześnie, im wcześniej zaczniecie wprowadzać rytuały tym prędzej
będziecie się cieszyć z przespanych nocy! Nie zniechęcajcie się! Trzymam
kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz