Nie bez powodu Azjaci przypadłość tę nazywają „koszmarem stu
dni”. Częste ataki naprawdę bardzo trudno jest rodzicom
znieść. Miałam sobie tym tematem w ogóle nie zaprzątać głowy
i nic o tym nie pisać. W „internetach” aż roi się bowiem od
cudownych sposobów, które czasem aż wywołują gęsią skórkę
u nas – rodziców, a co dopiero testować je na swoim dziecku?
Wiem – tonący brzytwy się chwyta... Skoro mi udało się wygrać
długo przedtem zanim moje słoneczko skończyło 3 miesiące,
dlaczego więc nie miałabym podzielić się swoimi patentami
z innymi zatroskanymi rodzicami, którym ta walka wydaje się
walką z wiatrakami?
Zacznijmy od początku.
Kolka pomimo swojej uciążliwości, nie jest chorobą i nie
świadczy też o niczym groźnym.
Skąd wiemy, że nasz maluch cierpi na kolkę?
Dr Morris Wessel, pediatra z Connecticut jest autorem
„reguły trzech”. Prosto mówiąc niemowlę cierpi na kolkę,
jeśli płacze przynajmniej
3 GODZINY DZIENNIE, 3 DNI W TYGODNIU,
3 TYGODNIE Z RZĘDU.
Przyczyny tej dolegliwości są nadal w sferze domysłów.
Dowiedziono dotychczas iż kolka pojawia się częściej
u niemowląt, których rodzice bardzo boją się o dziecko,
są zestresowani i niepewni czy postępują właściwie. Jak
to możliwe? Dziecko doskonale wyczuwa emocje dorosłych.
Jeśli my jesteśmy zdenerwowani, maluch więcej płacze.
A gdy płacze my denerwujemy się jeszcze bardziej.
W przerwaniu tego błędnego koła może pomóc tylko spokój.
Kolka objawia się ostrym,napadowym bólem brzucha. Zaczyna
się nagle. Niewyjaśniona drażliwość, nie dający się
utulić płacz. Maluch może mieć twardy, wzdęty brzuszek,
zaciskać piąstki,gwałtownie poruszać rączkami.
Etiologia tej jakże częstej przypadłości o malutkich
dzieci jest niestety do dziś nieznana. I to już bardzo
duże utrudnienie w walce z kolką. Jeżeli nie znamy
przyczyny, nie możemy jej skutecznie wyeliminować a co za
tym idzie raz na zawsze jak najszybciej pozbyć się
problemu. To, że nie ma jednoznacznie określonej naukowo
etiopatogenezy tej dolegliwości nie znaczy, że co rusz
nie pojawiają się jakieś teorie skąd tak naprawdę kolka
się bierze.
Wymieniając można zacząć od najprostszej,
gastroenterologicznej, która mówi nam, że bariera jelitowa
u takiego maleństwa jest jeszcze nie do końca rozwinięta,
zaburzona może być motoryka jelit, to znaczy nie pracują one
jeszcze „na pełnych obrotach”.
Cierpi Malec cierpisz Ty... Na prawdę ciężko jest bezradnie
patrzeć kiedy nasz skarb pręży się i pręży, wykrzywia buźkę,
podkurcza nóżki dodatkowo przeraźliwie płacząc. Napady płaczu
pojawiają się falami, odpowiednio do tego jak kurczą się
jelita. Każda mama bez problemu odróżni kolkowy płacz od
każdego innego. Jest on tak przeraźliwy, jak gdyby naszego
maluszka ktoś obdzierał ze skóry. Przeszywa on nie tylko
uszy, ale i serce.
Sam płacz może zacząć się już w trakcie karmienia,
bezpośrednio po jego zakończeniu lub nawet do godziny po
jedzeniu. Ataki najczęściej przybierają na sile w godzinach
popołudniowych i wieczornych.
Zdarzało się, że nasza Zuzia płakała godzinami. Ataki
potrafiły czasem trwać od godziny 16 do 22 z przerwami
na jedzenie i wzmaganie się płaczu.
W internecie i prasie dla mam aż roi się od sposobów na
kolkę. Nigdy jednak nie ma pewności, który z nich będzie
skuteczny akurat u danego niemowlaka.
Przede wszystkim liczy się spokój – i to nasz! Spokój!
Dziecko jest lustrem uczuć rodziców – naprawdę! Gy my
jesteśmy rozdrażnieni czy zdenerwowani ono też się
denerwuje.
Kiedy robimy „cokolwiek” by pomóc maluszkowi, bez względu
na to, czy to naprawdę pomaga czy nie, czujemy się mniej
bezradni i lepiej znosimy płacz maleństwa.
Sama przy moim kolkowym dziecku wypróbowałam chyba wszystkie
możliwe sposoby, aby jakoś ulżyć Zuzi w cierpieniach.
No dobra, wszystkie sposoby, które wydawały mi się w miarę
sensowne. Nie latałam po domu z kadzidełkami ani wahadełkami,
żeby odganiać jakieś złe fluidy, nie przemeblowałam też
całego mieszkania, żeby energia mogła lepiej przepływać.
Nie wierzę w takie rzeczy. W sumie to w suszarkę też nie
wierzyłam, dopóki jej nie wypróbowałam. Przejdźmy zatem do
konkretów. Nie podam jednego złotego sposobu na kolkę, bo
taki nie istnieje niestety. Przedstawię sposoby, które ja
wypróbowałam. U nas działały w różnych kombinacjach,
czasem trzy czasem cztery naraz.
1. PRZYTULANIE
pierwsze co wpada nam do głowy kiedy dziecko płacze. Przy
kolce niestety niewiele to daje, zawsze jednak trochę nam
lepiej psychicznie, że staramy się utulić ten straszliwy
płacz.
2. CHWYT KOLKOWY
specjalna pozycja noszenia. Dziecko układa się na swoim
przedramieniu, brzuszkiem do podłogi.. Jego główka powinna
spoczywać w zgięciu twojego łokcia, a ręce i nóżki zwisać
luźno po obu stronach twojej ręki. Powinno się tak nosić
dziecko kilka razy dziennie przez kilka minut. Nacisk twojej
ręki na jego brzuszek ułatwi mu oddanie gazów i może
złagodzić, albo nawet zapobiec atakowi kolki.
3. KŁADZENIE NA BRZUSZKU
ucisk na brzuszek pomaga wydostać się buszującym
w jelitkach gazom
4. CIEPŁA KĄPIEL
przynosi ulgę niestety często tylko na czas jej trwania.
W momencie wyciągania z wody u nas wrzask wracał.
Ciepłe kąpiele pomagają również przy zaparciach.
5. MASAŻ BRZUSZKA
masujemy brzuszek trzema palcami naszej dłoni zgodnie
z ruchem wskazówek zegara. Jeśli ktoś troszkę bardziej
lubi anatomię to można się pokusić o ruchy zgodne
z ułożeniem jelit. Do masażu dokładamy lekki ucisk.
Najlepiej masować już w ciepłej kąpieli i bezpośrednio
po niej.
6. ODBIJANIE
Po każdym jedzeniu czekać na odbicie. Czasem tra to minutkę,
dwie a czasem pół godziny. Zuzia potrafiła połknąć chyba
więcej powietrza niż mleka zanim nauczyła się jak
odpowiednio pić. Na odbicie czekałam czasem nawet z pół
godziny, a czasami nie zdążyła odbić bo już chciała znowu
jeść, albo już tak bolał ją brzuszek, że ciągle wrzeszczała.
7. TERMOFOR Z PESTEK WIŚNI
Fajna sprawa, bo wystarczyło go na 40sekund włożyć do
mikrofalówki i już był gotowy do użycia
8. MLEKO Z ZAGRANICY
Że też wcześniej nie wpadłam na to, żeby je sprowadzić...
Nie uwierzyłabym nikomu, kto by mi powiedział, że to samo
mleko, produkowane przez tą samą firmę na dwa różne rynki
może mieć całkowicie inną jakość. Teraz już wierzę – bo
sama to wypróbowałam. Począwszy od zapachu – jedno ma
sztuczny chemiczny zapach drugie pachnie naprawdę mlekiem.
Konsystencja – pierwsze to praktycznie biała woda, drugie
jest gęstsze tak jak prawdziwe mleko. Przygotowanie –
pierwsze pieni się jak najlepszy płyn do kąpieli, wytwarza
dziwny gaz, który uwalnia się po odkręceniu butelki
i rozpuści się zarówno w zimnej jak i we wrzącej wodzie,
drugie nie rozpuści się w zbytnim wrzątku, stworzą się
grudki, które nas informują, że coś jest nie tak i nie
gazuje. Nie wiem czy to zbieg okoliczności, ale właśnie
po zmianie mleka z polskiego na dokładnie takie samo
niemieckie problem kolek się skończył.
9. KATETERY REKTALNE
końcóweczki doodbytnicze, pomagające usuwać gazy z jelitek.
Najpierw minutka masażu brzuszka i po wprowadzeniu rureczki
słychać jak uchodzą z małego brzuszka gazy. I tak trzy razy
z rzędu, bo tyle razy można jedną rureczkę jednorazowo
wykorzystać. Raz gazy uchodziły, raz nie, ale próbowałam.
10. CZOPKI VIBURCOL
To czopki homeopatyczne, działające trozkę uspokajająco
i stosowane wspomagająco przy kolkach, bolesnym ząbkowaniu,
jakichś stanach niepokoju. Tak jak do homeopatii zawsze
byłam nastawiona troszkę sceptyczznie, tak te czopki u nas
sprawdziły się naprawdę rewelacyjnie. Oczywiście nie można
stosować ich przez długi czas non stop, dlatego u nas była
to już rzeczywiście ostateczność. Po aplikacji trzeba
niestety przygotować się na jakieś pół godziny jeszcze
gorszego płaczu, gdyż dzidziuś może odczuwać dyskomfort
związany z rozpuszczającym się czopkiem, ale później
następowało upragnione uspokojenie, które pomagało nam
przetrwać noc. Czopki te od kiedy pamiętam można było
stosować od pierwszego dnia życia, ostatnio jednak producent
zmienił zapisy w ulotce i czytamy, żeby nie stosować
u dzieci poniżej trzeciego miesiąca życia. Zawsze przed
zastosowaniem warto skonsultować się z pediatrą maleństwa
i upewnić, czy w przypadku naszego dziecka nie ma żadnych
przeciwwskazań do zastosowania leku. Zuzia pierwszy raz
dostała Viburcol w 14 dobie swojego życia (oczywiście mimo
swojej wiedzy, dla własnego spokoju skonsultowałam się
z pediatrą ;)) Muszę wam powiedzieć, że teraz już rozumiem
dlaczego lekarze nie leczą swojej rodziny, a przynajmniej
nie powinni tego robić. Mimo swojej dużej wiedzy na tematy
medyczne, w szczególności farmakologiczne, kiedy mam podać
jakikolwiek lek swojemu dziecku mam takie obawy, że szok.
Na prawdę się boję. Tak samo mam przed każdym szczepieniem,
czy zabiegiem medycznym. Znam teorię, ale zastosować ją
w praktyce jest mi czasem bardzo ciężko. Na prawdę lepiej
doradza się obcym...
11. FLORA BAKTERYJNA – KROPLE BIOGAIA
o zbawiennym działaniu flory bakteryjnej, nie tylko na
organizm malucha, poświęcę cały osobny post, gdyż uważam,
że to naprawdę warty uwagi temat. Dziś króciutko, jeśli
ktoś jeszcze nie zna Biogai, niech to szybko zmieni.
5 kropli dziennie wystarczy, żeby pożegnać zaparcia,
problemy z brzuszkiem a nawet kolki!
12. HERBATKI ZIOŁOWE – KOPEREK + RUMIANEK
Między karmieniami Zuzia popijała herbatkę rumiankową bądź
z koperku włoskiego. Nie wiem czy to pomagało, ale czasem
po wszystkich rytuałach i kilka łyczków herbatki pozwalało
jej się uspokoić.
13. BUTELKA MAM ANTICOLIC
Na prawdę rewelacja! Mercedes wśród butelek! Ich działanie
jest potwierdzone klinicznie. Mają opatentowane podwójne dno
z funkcją odpowietrzania. Ja cały zestaw startowy
sprowadziłam z Niemiec, dopiero później doszukałam się tych
butelek w Smyku oraz w internecie ;) Cały artykuł poświęcony
patentowi tej butelki wkrótce :)
14. SUSZARKA DO WŁOSÓW
Wprawdzie nie zawsze, ale potrafiła zdziałać cuda. Ciepłe
powietrze z suszarki skierowane przez moje ręce (żeby nie
było za gorące) w stronę brzuszka maleństwa plus szum
suszarki potrafiły często uśpić małą i uspokoić na chwilę.
Niestety nie działały u nas nagrania suszarek z youtube
ani żadne misie szumisie – musiała być oryginalna rycząca
suszarka (zżerająca masę prądu i ogrzewająca wszystko
wokoło w dodatku). Suszarka została tak wyeksploatowana,
że się nadtopiła i nie wiadomo czy jeszcze na coś
się przyda ;)
15. KROPLE Z SYMETICONEM
Wysłałam męża po Espumisan w kroplach do apteki. Niby prosta
rzecz, a wrócił z Delicolem. Pani „magister” w aptece po
przeprowadzeniu wywiadu, w który mój niczego nie
podejrzewający mąż się wplątał, postanowiła zmienić plany
zakupowe K. i wcisnąć mu coś prawie dwa razy droższego a nic
nie dającego. Owszem, Delicol pomoże dziecku u którego jest
problem z nietolerancją laktozy, jednak przy kolce marne
szanse. Wracając do tematu zdobyłam jeszcze tego samego dnia
Espumisan i służył nam do czasu kiedy sprowadziłam Sab
Simplex. Niby ta sama substancja czynna, w troszkę innym
stężeniu (chociaż z dawkowania wychodziły identyczne ilości
substancji czynnej na jednorazowe podanie), a jakoś bardziej
działała. Simeticon nie wchłania się do krwiobiegu i nie ma
działania ogólnoustrojoweo. Działa tylko w jelitkach
eliminując niepotrzebne w nich powietrze. W „internetach”
krąży jakaś lewa polska ulotka, w której zalecają dodawanie
15 kropli Sab do każdego karmienia. Ja trochę to
zmodyfikowałam, za namową koleżanki farmaceutki z Niemiec
i podawaliśmy Sab raz dziennie przed karmieniem, które
zazwyczaj inicjowało napad płaczu kolkowego.
Z moich obserwacji wynika iż do pozbycia się kolek
raz na zawsze wystarczyły:
Mleko niemieckie Humana I
Butelki MAM anti-colic
krople z florą jelitową BIOGAIA
i tyle, po wdrożeniu tych trzech metod odstawiliśmy
krople z Simeticonem, mogłam schować termofor na
brzuszek, suszarkę, katetery, czopki i wszystkie
inne magiczne sposoby. Oczywiście odbijam małą po
jedzeniu do dziś, do dziś również podaję niemieckie
mleko, kropelki Biogaia (teraz już co trzeci dzień),
i mała pije dalej z tych antykolkowych butelek tylko
większych – bardzo je polubiłam – między innymi dlatego,
że posiadają one funkcję samosterylizacji :)
ale o tym to już w osobnym poście :)
A jakie są Wasze patenty na kolki?
Jak sobie radzicie? Podzielcie się
z nami :)
P.S. Gratulacje! Dobrnęłaś do końca!
Proszę zostaw po sobie jakiś ślad - będę wiedziała,
że to co robię ma sens, że jest dla kogo pisać :)
Świetne rady! Moja coreczka na razie bez kolek, ale warto wiedziec, bo roznie moze byc.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńW sumie co by się nie działo to i tak z kolką należy sobie poradzić, gdyż maluszek będzie cały czas płakał. Na pewno bardzo fajne porady ze strony https://whisbear.com/pl/blog/armagedon-zwany-kolka/ są w stanie pomóc nam z tym, aby pozbyć się kolki i u mnie sprawdzały się one znakomicie.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń